wtorek, 6 maja 2014

Zapiski z pola walki

Pierwszy krok za mną.
Wysłałam bardzo mądrowate, dwustronicowe podanie do Urzędu Skarbowego w sprawie rozłożenia na raty moich zaległości podatkowych.

Zanim zawiesiłam działalność, trzy razy mi odmówili, więc wiem, być może to naiwność z mojej strony, że piszę czwarty raz. Że jeszcze mam nadzieję na inną odpowiedź.

Wierzę jednak, że w końcu zrozumieją, że moje bezrobocie nikomu nie służy.

Otrzymałam już odpowiedź i plik formularzy do wypełnienia. Niektóre z nic wypełniam już po raz czwarty, ale zauważam też postęp - niektórych formularzy, które znam z przeszłości, tym razem nie dosłali. Albo zmieniły się wytyczne, albo - w co wątpię - jest to reakcja na moją prośbę o niedosyłanie druków, bo cały komplet, który już u siebie mają, jest nadal aktualny.

Teraz czas przepuścić szturm na ZUS a potem na kilkunastu innych wierzycieli.
Czy zdarzy się cud i wszyscy co do jednego pozwolą mi pracować?

Zastanawiałam się, czy pisać im, że ze względu na długi, na tę całą sytuację z komornikami, moje zdrowie kompletnie strajkuje.

Stres i depresja niemal mnie wykończyły. Czasem wręcz ciężko mi wstać z fotela, co parę dni choruję.
Z jednej strony: to ostatni moment, abym mogła wrócić do życia i wyjść z tego bagna, a z drugiej, kto zaufa osobie, która praktycznie kwalifikuje się na rentę?

Moim kilku anonimowym czytelnikom odpowiadam od razu: nie poddaję się i nie użalam, ten blog to jedyny mój wentyl bezpieczeństwa, gdzie mogę upuścić nieco pary, aby mieć więcej sił na walkę o swoje życie. Nie ustaję w poszukiwaniu najlepszego sposobu, jak wyjść z długów.